1944 roku w ramach przygotowań do obrony Festung Breslau oraz powstrzymania armii sowieckiej nacierającej na zachód zaczęto budować w okolicach Obornik Śląskich transzeje. Mają one postać zwykłego rowu bez żadnych wzmocnień o narysie łamanym.
Transzeje tylko na terenach leśnych zachowane są do dziś, gdyż w miejscach pól rolniczych zostały zasypane. Ciągną się od okolic Golędzinowa, poprzez lasy przy ulicy Miłosza i oczyszczalni ścieków na ulicy II Armi Wojska Polskiego do terenu dawnego toru motocrossowego przed Wilczynem, a następnie lasami w kierunku Kuraszkowa.
|
Transzeje w lesie pomiędzy Obornikami Śląskimi, a Wilczynem |
|
Transzeje w lesie pomiędzy Obornikami Śląskimi, a Wilczynem |
Do budowy transzei zobowiązani zostali mieszkańcy Obernigk oraz inne osoby skierowane do tych prac m. in. sam Gunther Grundmann który zasłynął organizowaniem i tworzeniem odpowiednich miejsc na Dolnym Śląsku tzw. "skrytki" w celu ukrywania dzieł sztuki. Grundmann był oburzony, że dano mu skierowanie na takie prace i próbował się od nich uwolnić pisząc do odpowiednich władz niemieckich by go z nich zwolniono tłumacząc, że ma inne bardziej ważne dla rzeszy zadania. Jednakże nie wyrażono na to zgody i prawdopodobnie którejś niedzieli Grundmann z łopatą musiał kopać rowy w obornickich lasach. Czemu niedzieli? W niedzielę przeważnie pod kościołami po mszy św. na mieszkańców Obernigk czekały furmanki czy jakieś pojazdy silnikowe i zabierały ich na wyznaczone odcinki do kopania transzei.
Inna ciekawostka dotycząca Festung Breslau, a konkretniej jej zdobywania jest to że w miejscu potocznie zwanego Grzybkiem były rozmieszczone działa do prowadzenia ostrzału tego miasta. Spotkałem się nawet z informacjami, jednak nie mam pewności czy technicznie takie rzeczy mogą mieć miejsce, że niektóre zniszczone budynki w czasie wojny w Obornikach nie były wynikiem celowej dewastacji przez sowietów, a właśnie wadą pocisków, które zamiast lecieć do celu spadały tuż po wystrzale na obornickie domy.
Będąc przy tematyce drugo-wojennej i obornickich zniszczeń to warto nadmienić, że część budynków rzekomo bezsensownie palonych przez rosjan to wynikało nie z dewastacji, a z przyczyn "potrzeb chwili". Od Trzebnicy w kierunku Wołowa odbywały się przemarsze wojsk sowieckich. Nie rzadko odbywało się to po zmroku i w celach bezpieczeństwa dla oświetlenia tych jakże niebezpiecznych terenów podpalano budynki jakby nie patrzeć miasteczek wrogiego państwa. Miało to na celu także wypłoszenie potencjalnych uzbrojonych band niemieckich grasujących w okolicy.
Maciej.S.